niedziela, grudnia 16, 2012

"Ania z Zielonego Wzgórza" Lucy Maud Montgomery

Tytuł: Ania z Zielonego Wzgórza
Autor: Lucy Maud Montgomery
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Rok wydania: 2003
Liczba stron: 412
Moja ocena: 6/6













Ania z Zielonego Wzgórza to początek liczącego aż 10 tomów cyklu powieściowego pióra Lucy Moud Montgomery. Rudowłosa, piegowata Ania, błąka się po domach dziecka i kolejnych rodzinach zastępczych, by w końcu, przez pomyłkę, trafić na Zielone Wzgórze, pod skrzydła rodzeństwa Cuthbert - Maryli i Mateusza. Z pozoru bardzo zasadniczy nowi opiekunowie, w rzeczywistości są kochani i jedyni na świecie. To u nich Ania Shirley znajduje dom.


Ania z Zielonego Wzgórza jest pierwszą częścią cyklu o Ani Shirley kanadyjskiej pisarki Lucy Maud Montgomery. Powieść napisana jest przepięknym i barwnym językiem. Montgomery zaczęła pisać powieść w 1905 roku, a ostatecznie Ania z Zielonego Wzgórza została wydana w 1908 roku. 
Któż, by nie znał przygód 11-letniej, piegowatej, rudowłosej dziewczynki o imieniu Ania, obdarowanej bujną wyobraźnią, której nigdy nie zamykała się buzia. W towarzystwie Ani nie było mowy o nudzie. Ten, kto nie czytał książki, to na pewno zna historię Ani Shirley z telewizji. Z uśmiechem na twarzy zabrałam się do czytania książki. Wspaniale było jeszcze raz powrócić do niesamowitego świata Ani. Ania Shirley jest moim ulubionym bohaterem literackim. W dzieciństwie chciałabym być taka jak ona. Ta książka jest dla każdego lekturą obowiązkową!

Ania w wieku jedenastu lat jako sierota, zrządzeniem losu trafiła do rodzeństwa Maryli i Mateusza Cuthbertów, mieszkających w starym domu na Zielonym Wzgórzu w Avonlea, na Wyspie Księcia Edwarda. Od razu Ania dała się  poznać jako niezwykle bystra, romantyczna, gadatliwa, obdarzona bujną wyobraźnią i fantazją, radosna dziewczynka. Mateusz  z natury nieśmiały i małomówny bardzo polubił te małą, pełną energii, żywiołową osóbkę, która miała dar do ciągłego wplątywania się w nowe tarapaty. To niechcący upiła Dianę, swoją najlepszą przyjaciółkę od serca winem, myśląc, że to był sok, to ufarbowała sobie włosy na zielono, to znów rozbiła szkolną tabliczkę na głowie Gilberta, za to, że nazwał ją "Marchewka". W książce nie brakuje śmiesznych sytuacji, ale i są chwile smutne, tak jak w życiu Ani, bywały radosne i te smutne chwile. Maryla natomiast powściągliwa i skromna osoba, nie umiała wyrazić swoich uczuć i była dla Ani bardzo surowa, lecz starała się dobrze wychować Anię, nauczyć dobrych manier. Maryla pokochała małą sierotę od pierwszy chwil i nigdy nie żałowała, że ją przygarnęła. Ania wniosła w życie obojga rodzeństwa wiele radości i trosk, tchnęła życiem w duży pusty dom.
Z czasem Ania wydoroślała, wyciszyła się, ale i wówczas pozostała niezwykłą ciekawą, pełną ambicji osóbką. Pierwsza część cyklu kończy się gdy Ania ma szesnaście lat, rozpoczyna pracę w Avonlea i zaprzyjaźnia się z Gilbertem. Z wielką chęcią znowu powrócę do świata Ani Shirley i przeczytam kolejną powieść!

Anię z Zielonego Wzgórza przeczytałam  w ramach wyzwania Czytamy Anię

8 komentarzy:

  1. Moja mama zawsze zachwycała się "Anią". Ja "Anię" chętnie obejrzę, ale czytanie jej to dla mnie istna droga przez mękę. No nie mogę, nie wiem dlaczego. Zawsze wolałam czytać Lema czy coś w tym stylu niż takie "zwykłe" powieści ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No cóż, każdy tam lubi czytać co innego, gdybyśmy wszyscy czytali jedne i te same książki byłoby nudno;)

      Usuń
  2. Ja Anię bardzo lubiłam w podstawówce, ale później już nigdy nie miałam okazji jej czytać, więc nawet nie mam za bardzo zdania na temat tej książki. Niemniej mam w sobie dużo sentymentu do samej historii. Ach, no i uwielbiam filmowe adaptacje! Oglądam zawsze, jak grają w telewizji :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja także uwielbiam adaptacje filmowe i zawsze je oglądam:)

      Usuń
  3. Moja mama ma całą serię Ani...muszę przyznać, że czytałam tylko pierwszą część, ale może kiedyś uda mi się przeczytać wszystkie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Moja ukochana książka. Cały cykl przeczytałam ładnych parę razy. Szkoda, że Lucy nie lubiła Ani tak jak my:).

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję wszystkim za odwiedziny i komentarze, które zawsze chętnie czytam i na które staram się w miarę możliwości odpowiadać:-)